piątek, 8 marca 2013

Czas się trochę wysilić. Choć troszeczkę.

Chyba się nie nadaję do pisania blogów. W ogóle, nie nadaję się do niczego co wymaga ode mnie jakiejkolwiek konsekwencji. Tylko w sufit patrzę konsekwentnie i uparcie, ignorując to, że mam mnóstwo rzeczy na głowie. Ale to lenistwo mi wcale nie przeszkadza... do czasu.
Obecnie na rysowanie nie mam zbyt wiele czasu, na codzień zajmuję się pracą w systemie czterobrygadowym ( czyli raz idę na nocki, raz na popołudnia, a potem na ranki, i tak w kółko) który zdążyłam już znienawidzić z całego serca. Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że system taki jako pierwszy wprowadził Henry Ford podczas produkcji Forda T. Niech mu ziemia ciężką będzie. Poza tym przygotowuję się do powtórnej matury - w zeszłym roku nie poszłam na studia bo nie miałam jakoś pomysłu co w ogóle chcę studiować. W tym roku dalej pomysłu nie mam,  ale matury na wszelki wypadek poprawiam.
Dobra, koniec ględzenia. Pokażę, co mam do pokazania, i idę się zająć czymś konstruktywnym. Może wreszcie uraczę widownię czymś kolorowym - w końcu nie po to wydaje się kupę forsy na kredki, żeby trzeci rok zalegały prawie nieużywane na półce.

Dlaczego kot leży pod katafalkiem? Zupełnie przypadkiem, był na kartce już wcześniej, a później rysowany katafalk rozrósł się na tyle, ze zagarnął i kota. A fajnie by było napisać, że sama na to wpadłam, wiem =)
Ostatnimi czasy rysuję tylko drobne szkicowe bazgroły. Bo jak już się biorę za coś bardziej wymagającego, to zazwyczaj pozostaje to niedokończone.
Ten szkic miał być załączony do powyższych, ale dziwnym trafem zupełnie o nim zapomniałam - mimo że nagrobek i katafalk rysowałam zaraz po nim. No cóż, zdarza się.

A tutaj jeszcze coś kolorowanego wspomnianymi już kredkami. U góry zdjęcie robione aparatem, na dole wersja ze skanera. Ani jedno, ani drugie nie nadaje się do publikacji. Pierwszy rysunek jest krzywy, rozmyty, a  kolory nie takie. Na drugim zaś kolory są strasznie wyżarte przez skaner, widać plamy których w rzeczywistości nie ma. Nie mogę nic zdziałać ani ze skanerem ( bo nie mam własnego a u obcych ludzi nie będę grzebać w ustawieniach), ani z aparatem ( tez nie mam własnego, a na dłuższą metę to nie jest zbyt dobre rozwiązanie). W obróbce rysunków w gimpie też nie jestem zbyt dobra, ledwie poradziłam sobie z ołówkowymi szkicami, ale dopiero się uczę.

Na dziś tyle gdokania. Nie o to ma na tym blogu chodzić, tylko o publikację rysunków. I postaram się wrzucać coś na bloga choćby raz na miesiąc, byleby była w tym jakaś regularność =).